Wpis nieświeży, przemyślenia ostatnich czterech tygodni.
Układ sił się zmienił. Chyba. Te same figury- osoby dramatu, ale nie jestem już w matni, choć ciągle zaszachowana.
Jestem silniejsza. Choć może tylko pozornie. Dopóki pies ujada za płotem, nie boję się. A co będzie jak się zbliżę? A zbliżam się...
K na huśtawce. Raz jest lepiej, raz dramatycznie źle.
Jest dramatycznie zaburzony.
Dzięki temu wreszcie poczułam, że to nie ja jestem psychiczna. Nie ja.
Dzięki temu na tym cuchnącym bagienku natknęłam się na kawałek skały.
Dzięki temu potrafię uśmiechać się gdy jest ładna pogoda, zachwycać się gradem wielkości śliwki, pójść do pracy i robić swoje. K nie potrafi. Żadnej z tych rzeczy i większości wszystkiego innego.
Niestety dzisiaj kawałek mojej skały się odłupał.
Czułam przez skórę, że to wszystko co dla niego robię, on doceniłby stokroć bardziej, gdyby nadawcą był ktoś inny. Nie-ja.
"Jak z tobą nie będzie mógł, znajdzie już inną, jej mówię,
No to wiem, komu dziękować, mówi i patrzy mi w oczy.
PROSZĘ PAŃSTWA ZAMYKAMY"
T.S. Eliot
**>