Rozmawiałam wczoraj z B.K. Nie wiem jeszcze o co chodzi z tą przeciwwagą, jaką w Niej dostrzegam. Przeglądam się w Niej. Obie mamy o co walczyć, obie opadamy z sił, podnosimy się i tak dzień za dniem. Różni nas finał. Dla Niej przegrana to śmierć. Dla mnie- żałoba moja, lub żałoba moich Bliskich- sądzę, że kilka Osób by się znalazło, które by mnie opłakiwały. Szkoda, że jedną z tych Osób nie jest K...
Po tej rozmowie może nie nabrałam przekonania, że się uda, ale doładowałam sobie akumulator. Zadanie domowe: wstać jutro i udźwignąć cały dzień. Jeszcze nawet się ten dzień na dobre nie zaczął, a we mnie Nadzieja już prawie całkiem zgasła.
Wczoraj jeszcze przyniósł mi z wybiegu gałązkę brzozy. Dzisiaj nic. Nawet nie spojrzał na mnie wychodząc i mówiąc NA RAZIE. A to i tak był tylko ostatni z gestów okazujących całkowity brak zaangażowania.
**> ''>
Boże, czemu ja po prostu nie mogę być szczęśliwa...?
nie wiem jeszcze, co mi chcesz powiedzieć przez zetknięcie mnie z B.K.
nie wiem jakie masz wobec mnie plany.
dla Ciebie jedyną niemożliwością jest nie mieć serca dla strapionych. Nie odbieraj mi Męża i nie odbieraj B.K. daru Życia... - jeżeli taka jest wola Twoja...